Wspaniały Jubileusz Wielkiego Budowniczego
Już w najbliższą niedzielę 19 marca obchodzić będziemy wspaniałe uroczystości Jubileuszowe związane z osobą księdza proboszcza parafii w Ciścu – budowniczego kościoła jednej nocy, oddanego duszpasterza i społecznika. Na mszę świętą, koncelebrowaną pod przewodnictwem ks. Kardynała Stanisława Dziwisza w parafii św. apostołów Szymona i Judy Tadeusza, do Białki Tatrzańskiej na chwilę obecną wybiera się ponad setka mieszkańców Ciśca i przedstawicieli władz gminy Węgierska Górka. Wszyscy chcą być w tym dniu ze swoim kapłanem, przyjacielem, opiekunem, którego obecność okazała się wielkim darem. Co można napisać o ks. Władysławie?
Wszystko zawierzył Opatrzności. Wiarę w nią wyniósł z rodzinnego domu, gdzie mówiło się „Będzie co Bóg da” i oddawało dzieci na służbę Bogu. Jako pierwszy do służby kapłańskiej wyruszył brat Józef. Zaraz po nim Pan powołał do siebie ojca całej rodziny, który zmarł w młodym wieku. Władysław z rodzeństwa był najmłodszy – żartuje, że gdyby jego poczęcie przypadło na czasy współczesne – to miałby nikłe szanse na istnienie, bo ile rodzin w dzisiejszych czasach decyduje się na dziewiąte dziecko? Rodzina w Białce Tatrzańskiej przyjęła Jego narodziny z radością i obdarowała wielką, Bożą miłością, która miała wystarczyć na długie lata życia.
Najstarszy brat, będąc kapłanem, wspierał rozwój młodszych i pociągnął ich za sobą. W trudnych, komunistycznych czasach, kiedy głębokie przywiązanie do wartości religijnych wyszydzano, chłopcy od Nowobilskich kolejno zostawali adeptami krakowskiego seminarium – wpierw Jan a po nim Władysław. Życie w sutannie obrała także ich siostra. Dwójka rodzeństwa wiodąca świeckie życie zawsze stanowiła dla nich wsparcie materialne i duchowe. Opatrzność skierowała młodego księdza najpierw do Zawoi – którą chętnie i z sentymentem wspomina – a następnie do Milówki. Wieś ta była zasobna, w 99% katolicka – można było wieść spokojną i wygodną pracę duszpasterską. Okazuje się jednak, że zamysł Boży był całkiem inny. Obydwaj bracia kapłani wraz ze wspierającym ich starszym bratem Stanisławem zostali powołani do wznoszenia świątyń na chwałę Bożą. Okazało się, że wyczuli ich brak zarówno w Cichem jak i w Ciścu. Miejscowi górale mieli ogromną potrzebę odwiedzania „Pan Bócka” jak najbliżej swoich domów a księża Nowobilscy skwapliwie te potrzeby podsycali. Ks. Władysław został powołany w sposób szczególny do grona budowniczych świątyń. Zważywszy na to, iż wieś nie najbogatsza i niezbyt duża, bez rodzin ślących „dulary z jameryki”, zadanie okazało się trudne. Prócz zapalczywości miejscowych i dobrego słowa ze strony kardynała Wojtyły miał jeszcze zacietrzewienie ze strony władz PRL-u, donosicieli i Służby Bezpieczeństwa na karku. Historię kościoła jednej nocy w Ciścu – znamy dziś wszyscy doskonale. Sam ks. Władysław mówi, że to pomnik Opatrzności… bo to, że świeże mury nie runęły na budowniczych… a to, że udało mu się uchronić przed służbami bezpieczeństwa i jeszcze, że w ogóle byli ludzie ofiarni, silni niezłomni, którzy oddali działkę, dom i swoje siły na budowę kościoła… Czas budowy kościoła w Ciścu wspomina jako czas cudów. Nie na ludzką siłę było obliczone to przedsięwzięcie. A jednak świątynia się obroniła i piękniała przez następne 40 lat.
W swoim „Czyśćcu”- jak mówili życzliwi, ks. Nowobilski doczekał Jubileuszu 50-lecia kapłaństwa w dobrym zdrowiu i wspaniałej kondycji. Opatrzność sprawiła, że nie tylko młodszych od siebie na nartach prześciga, ale wciąż ma wizje budowniczego: a to kaplica na Małym Ciścu, a to przy kościele kaplica pogrzebowa. Tu parking, tam ogrodzenie, malowanie – komu by się jeszcze chciało? Wielu młodszych odpuściłoby już dawno. A ksiądz Władysław jeszcze odpust na Baraniej Cisieckiej zorganizuje, żeby biskup z Bostwany miał się gdzie na Światowych Dniach Młodzieży zahaczyć, i jako kapelan PTTK- owców busikiem w góry zawiezie i tam w górach piękną mszę odprawi, że aż ciarki idą. Za Żołnierzy Wyklętych się pomodli i z rodzinami chętnie spotka…
Zadziwiające jest działanie Opatrzności Bożej w życiu księdza Władysława. Niepojęta jest uległość kapłana – wojownika o wolność wiary – wobec woli Ojca.
Dobrodziejstwo, z jakiejkolwiek strony by nie szło, jest zawsze córką tej samej matki, Opatrzności” (św. Ojciec Pio)
Najnowsze komentarze