Odznaczenie za niepokorność
Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski nadany przez śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego odebrał Tadeusz Motyka z Ciśca. Odznaczenie to ogromnie wiele dla niego znaczy. Bo prawie przed 30 laty nie zgadzał się z systemem komunistycznym, głośno wyrażał swoje zdanie na temat ówczesnej władzy, namawiał do niepokorności wobec ustroju. Więziony był za to przez prawie 1,5 roku.
Order z rąk wojewody pan Motyka odebrał w Urzędzie Wojewódzkim w Katowicach kilka dni temu. Przyznany mu został za działalność na rzecz wolności kraju w stanie wojennym, jak i po jego zakończeniu. Czy to dla człowieka, który wiele przeszedł tylko przez to, że głośno wyrażał swoje poglądy, jakaś satysfakcja?
– Na pewno. Sam fakt, że w jakiś sposób przyłożyłem rękę do obalenia tamtego ustroju, a dzisiaj mamy wolną Polskę, jest dla mnie największym zadośćuczynieniem – mówi Tadeusz Motyka.
Zatrzymany został na początku stycznia 1982 roku. Był wtedy pracownikiem Fabryki Śrub w Żywcu, gdzie pracuje do tej pory. Kto doniósł? Tadeusz Motyka wie kto, ale po co teraz wskazywać. Trafił od razu na komisariat milicji w Węgierskiej Górce. Tam był brutalnie traktowany. Stanął przed sądem wojskowym w Krakowie. Tryb doraźny, szybka jednogodzinna rozprawa. „Za działalność i wyszydzanie ówczesnej władzy, za nawoływanie do nieposłuszeństwa prawu, za podżeganie przeciwko ustrojowi” sąd skazał go na trzy lata więzienia. Prokurator domagał się sześciu lat. Równolegle z nim sądzono kolegę, Adama Zawadę, ale jego wyrok uległ zawieszeniu przez wzgląd na młody wiek. Później aresztowania posypały się prawie masowo, rozpracowywano tzw. grupę żywiecką.
Tadeusz Motyka przebywał w różnych więzieniach. Były to Bielsko-Biała, Zabrze – Zaborze, Szeroka w Jastrzębiu Zdroju, potem Włocławek i na końcu od czerwca 1982 r. do maja 1983 r. Potulice, gdzie przebywali osadzeni z całej Polski, a szczególnie z rejonu gdańskiego. Potulice – hitlerowski obóz zagłady, przystosowany na potrzeby ówczesnego więziennictwa. Dla nich był wydzielony osobny pawilon X.
– To wszystko pozostawiło we mnie żywe wspomnienia. Pozostały też znajomości i kontakty z tamtych czasów, które utrzymujemy po dziś dzień. Byli to wartościowi ludzie. Profesorowie, wykładowcy, publicyści, nawet przyszli księża. Najbardziej znaną postacią był minister Andrzej Milczanowski. Znaliśmy się dobrze – mówi Tadeusz Motyka.
Po 15 miesiącach Tadeusz Motyka wyszedł z więzienia na podstawie tzw. ułaskawienia – zawieszenia wyroku na określony czas. Było ono potem prolongowane stosownymi pismami, aż w końcu do całkowitej wolności.
– Na odchodnym komuniści przyznali mi amnestię, w której wybaczają mi wszystko i puszczają w niepamięć – uśmiecha się Tadeusz Motyka. To były kpina i szyderstwo. On do końca życia pewnych rzeczy nie zapomni. A czy im wybaczy? Twierdzi, że tak, ale dodaje: „nikt mnie jeszcze o to nie prosił”.
– Co więcej, czasem przykro patrzeć, jak ludzie, którzy w tamtych czasach donosili, węszyli, znęcali się, mają teraz wysokie emerytury, renty, są na wysokich stanowiskach, a wielu z ówcześnie represjonowanych dzisiaj jest bez pracy, bez prawa nawet do zasiłku dla bezrobotnych. Trzeba jeszcze czasu, by sprawiedliwości stało się zadość – dodaje Tadeusz Motyka.
Najnowsze komentarze